czwartek, 27 kwietnia 2017

Co z tymi antybiotykami?

Jestem mamą dwójki dzieci w wieku 7 i 2 lata. Starszy zaczął chodzić do przedszkola w wieku 2 lat, młodszy też jest już w przedszkolu. Jak to zazwyczaj bywa dzieci od najmłodszych lat chorują, a już gdy zaczyna się przedszkole zaczyna się również cały maraton chorobowy. Nam, dorosłym, zresztą też się zdarzają różne przeziębienia, grypy i inne cuda. Człowiek idzie do lekarza i na ogół dostaje... antybiotyk. Moje dzieci, a zwłaszcza starszy, mają już ogromne doświadczenie w ich przyjmowaniu. My sami też nie jesteśmy gorsi. Wydaje mi się, że tak nas nasi polscy lekarze rozpieścili, że nie dostanie antybiotyku byłoby co najmniej dziwne. Teraz muszę się więc przyzwyczaić do tego, że w Niemczech tak łatwo antybiotyku się nie dostaje.
Dzisiaj byłam u lekarza, bo jestem mocno przeziębiona: katar, kaszel, bolące gardło, boląca głowa, osłabienie i co dostałam jako zalecenie: dużo odpoczywać, bardzo dużo pić, a do tego spray do nosa i krople na kaszel. Okazuje się, że antybiotyk jest nie potrzebny. Parę miesięcy temu młodszy syn był chory: katar, okropny kaszel prowadzący do wymiotów, trwało do ponad dwa tygodnie, ale nie dostał antybiotyku, bo lekarz stwierdził, że to wirusy i antybiotyk nie pomoże. Jestem pewna, że nasza lekarka w Polsce już dawno zaaplikowałaby antybiotyk. Oczywiście nie twierdzę, że ona była zła, czy coś w tym stylu, wprost przeciwnie - zawsze byłam z niej bardzo zadowolona!
W Polsce od jakiegoś czasu słyszało się opinie, że przyjmujemy za dużo antybiotyków, że należy to zmienić bo nic dobrego z tego nie wynika dla pacjentów. Tutaj, w Niemczech, najwyraźniej lekarze właśnie z tego założenia wychodzą. Chorujemy przecież chyba na te same choroby co w Polsce, a nie nagle na coś całkowicie innego - objawy są przynajmniej te same co zwykle...
Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że czteroletnia córka naszych sąsiadów jeszcze nigdy w życiu nie brała antybiotyku, mimo, że chodzi do przedszkola i często choruje! Jak to możliwe??!! Dla mnie to nieprawdopodobne. Teraz nasuwa się kolejne pytanie, jaki wpływ na moje dzieci miało przyjmowanie antybiotyków przy każdym przeziębieniu? W końcu po to idziemy do lekarza, mamy do niego jakieś zaufanie, by uzyskać od niego pomoc. Jeden człowiek, nawet będący rodzicem, nie może się znać na wszystkim...

czwartek, 20 kwietnia 2017

Mieszkanie do wynajęcia pilnie poszukiwane!

Mam wrażenie, że znalezienie mieszkania do wynajęcia w Niemczech, a przynajmniej na Bawarii okazuje się niezwykle trudne, a wręcz niemal graniczy z cudem... Wiedziałam, że w Monachium jest ciężko, ale okazuje się, że w mniejszych miejscowościach jest równie trudno. Mieszkań jest mało, a chętnych baaaardzo dużo. Wynajmujący mogą sobie wręcz urządzić prawdziwy casting na lokatora i niestety prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie lepiej zarabiał, nie będzie miał dzieci czy bardziej przypadnie do gustu wynajmującemu.
Jak to było z nami? Plan był taki, że najpierw jedzie mąż, zaczyna pracę i szuka mieszkania, potem przyjeżdżam ja z dzieciakami. Niestety szukanie mieszkania, mimo, że z dużą pomocą jego szefa nie przyniosło żadnych rezultatów. Dodatkowo bardzo nam się spieszyło, żeby wyjechać, bo starszy syn miał iść do pierwszej klasy (do szkoły był zapisany w Polsce i 1 września musiał iść, na Bawarii szkoła zaczyna się w połowie września, więc było trochę więcej czasu), poza tym nasze mieszkanie w Polsce od 1 września wynajęliśmy, a ja  z dziećmi przeniosłam się "na chwilę" do rodziców i do tego rozłąka z mężem nie służyła ani nam ani dzieciom.
Wkońcu szef męża stwierdził, że na razie możemy zamieszkać w jego domu, gdzie na poddaszu miał kiedyś biuro. Razem z mężem je wysprzątali (bo służyło jako przechowalnia różnych rzeczy), pomalowali ściany i mogliśmy wreszcie przyjechać.
Owe "biuro" okazało się mieszkaniem o powierzchni ok 70 m2 (dodam, że w Polsce mieliśmy 50m2), z dużą łazienką, dwoma pokojami, otwartą kuchnią i dużym balkonem. Jak na polskie standardy mieszkaniowe było to zdecydowane wystarczające, natomiast niemieckie standardy dla rodziny 4-osobowej przewidują zazwyczaj mieszkanie czteropokojowe. Mogliśmy tutaj mieszkać, jak długo chcieliśmy i spokojnie szukać docelowego mieszkania, które udało nam się znaleźć dzięki znajomościom naszych gospodarzy. W ten sposób po 6-ciu miesiącach wprowadziliśmy się do naszego nowego lokum. Z  tym, co mieliśmy w Polsce jest ono wogóle nieporównywalne. Teraz mamy 120 m2, cztery pokoje, jadalnię, kuchnię, łazienkę, wc dla gości, pralnię w piwnicy, taras, ogromny ogród i garaż - czegóż chcieć więcej? Dzieci są zachwycone, zwłaszcza ogrodem, tym bardziej, że w Polsce mieszkaliśmy w bloku i nawet balkonu nie mieliśmy.
Kiedyś się dziwiłam, jak przyjeżdżali nasi znajomi z Niemiec w odwiedziny (ona Polka, on  Niemiec) i nie mogli zrozumieć jak my się mieścimy w takim malutkim mieszkanku. Teraz rozumiem co mieli zawsze na myśli:-) Pod tym względem to zdecydowanie dwa inne światy.
Chciałabym jeszcze wrócić do tego co napisałam wcześniej, że mieszkań jest mało. Okazuje się jednak, że mnóstwo ludzi, którzy mają domy bardzo często ma w nich wolne mieszkania, ale nie chcą ich wynajmować z różnych powodów. Nasza sąsiadka na przykład mieszka sama w domu o powierzchni ok 300 m2, jak ją zapytałam czemu nie wynajmie części, stwierdziła, że nie chce bo musiałaby zamontować dodatkowe liczniki na prąd, wodę, ogrzewanie co wiązałoby się na pewno z jakimś remontem, a to nie jest jej potrzebne. Także idąc przez nasze miasteczko na pewno znaleźlibyśmy kilka takich wolnych mieszkań, jednak bez znajomości i odrobiny szczęścia byłoby ciężko cokolwiek znaleźć.
W Niemczech można mieszkanie lub dom kupić, wybudować dom lub, co jest chyba najbardziej popularne, mieszkanie wynająć.
Jeżeli chodzi o formalności związane z wynajęciem mieszkania, to należy:
- podpisać umowę najmu
- wpłacić kaucję - zazwyczaj 3-miesięczny czynsz (Kalt Miete), można wpłacić ją gotówką, można założyć w banku książeczkę oszczędnościową (Sparbuch), którą oddajemy w ręce wynajmującego lub można wykupić swego rodzaju ubezpieczenie (Mietkautionversicherung), co kosztuje nas ok 70 euro na rok, jest to moim zdaniem bardzo dobre rozwiązanie, bo nie mamy "zablokowanych" pieniędzy jak w przypadku wpłaty kaucji gotówką
- w ciągu 14 dni od daty wprowadzenia się należy się zameldować. W Niemczech jest to obowiązkowe, w tym celu należy udać się do pobliskiego urzędu, albo z zaświadczeniem od osoby która nam mieszkanie wynajmuje albo z tą osobą osobiście
- w naszym zakresie jest już wybór dostawcy prądu, internetu itp.
Po załatwieniu wszystkich formalności zostaje nam już tylko cieszyć się nowym mieszkaniem:-)

piątek, 7 kwietnia 2017

Jak znaleść w Niemczech pracę?

Pierwszym krokiem w nowy świat jest oczywiście znalezienie nowej pracy, w końcu za coś trzeba żyć.
Można pracy za granicą szukać oczywiście z pomocą różnych firm pośrednictwa pracy. Jest to dobre, jeżeli nasza znajomość języka nie jest wystarczająca, żeby się samemu dogadać. Często firma czy też przyszły pracodawca pomaga w załatwieniu noclegu, a to jest duże ułatwienie.
My tego również próbowaliśmy, ale ostatecznie poszliśmy inną drogą.
W miastach, które nas interesowały wyszukałam wszystkie firmy z branży mojego męża, po czym e-mailem wysyłałam CV wraz z zapytaniem o pracę. Jak to zwykle bywa część firma nie odpowiedziała, część odpisała, że aktualnie nie potrzebują nowych pracowników, kilka zaprosiło na rozmowę kwalifikacyjną. Tak...rozmowa kwalifikacyjna w firmie oddalonej o 1000 km...
W takich chwilach przychodzi zwątpienie.  Jednak przy okazji zaplanowanego wcześniej wyjazdu do przyjaciół mogliśmy załatwić również sprawę rozmowy kwalifikacyjnej. Wszystko pięknie, ale pojawił się kolejny problem, którego się nie spodziewaliśmy: otóż zazwyczaj firma zaprasza przyszłego pracownika na tzw "tydzień próbny", a to oznacza, że znowu trzeba jechać te 1000 km w jedną stronę, do tego jeszcze tydzień wolnego w aktualnej pracy. Trudno, trzeba to było jakoś załatwić. Tydzień próbny szybko minął, ale niestety praca w tej firmie nie wypaliła. Myślałam wtedy, że to koniec poszukiwań, ale ku mojemu zaskoczeniu mąż kazał mi szukać dalej. Latem dostał dwa zaproszenia na tydzień próbny (już bez rozmowy kwalifikacyjnej). Udało się to tak załatwić, że do jednej firmy pojechał na tydzień, weekend spędził u naszych znajomych i później poniedziałek i wtorek w drugiej firmie. Tym razem obie firmy chciały go zatrudnić, ale on wybrał tą drugą. Tam bardziej mu się spodobało, poza tym była to dużo mniejsza firma z bardziej rodzinną atmosferą.

Praca znaleziona, teraz trzeba było złożyć wypowiedzenie w aktualnej firmie i załatwiać przeprowadzkę.

Jak widać można samemu, bez pośredników, również znaleźć pracę za granicą, niestety wymaga to znajomości języka obcego (dodam, że ja znam niemiecki dobrze, mój mąż dużo słabiej, chociaż świetnie sobie poradził👍), trzeba również ponieść koszty podróży, noclegów i oczywiście wyżywienia - nie ma nic za darmo.

czwartek, 6 kwietnia 2017

Decyzja - pierwszy krok do zmian!

Ponad rok temu wreszcie się zdecydowaliśmy! Przeprowadzamy się do Niemiec! Łatwo powiedzieć, z realizacją już trochę trudniej, ale jak to się mówi: "dla chcącego, nic trudnego". Najgorzej jest się chyba zdecydować, potem już trzeba tylko dążyć wybraną drogą do celu i przede wszystkim nie poddawać się przy pierwszych napotkanych trudnościach. W Polsce zostawiliśmy nie najgorszą pracę, mieszkanie, rodzinę, znajomych... Po co nam to, skoro nie jest aż tak źle? Żeby było odrobinę łatwiej nam, ale przede wszystkim naszym dzieciom. W Polsce oboje ciężko pracowaliśmy, jak większość przeciętnych ludzi ale mimo to cokolwiek większego trzeba było kupić (pralka, zmywarka, meble, itp) trzeba brać na kredyt - inaczej się nie da. Całe życie na kredyt... W Niemczech trzeba tak samo ciężko pracować, ale dzięki temu można sobie na wiele więcej pozwolić, a przede wszystkim na większy spokój, mniej stresu, mniej codziennej gonitwy. Nikt nie mówi, że będzie łatwo i cały czas kolorowo ale spróbować trzeba.

Od siedmiu miesięcy mieszkamy na Bawarii, czyli tam gdzie zawsze chcieliśmy. Pracuje na razie tylko mój mąż, ja zajmuje się domem a przede wszystkim dziećmi - mamy dwóch synów: jeden ma 6 lat, drugi niedługo kończy 2 lata. Powoli wszystko się poukładało, a ja zaczynam rozglądać się za pracą.
Z jednej strony jest dużo podobieństw do życia w Polsce, ale z drugiej strony jest wiele różnic i to robi ten nasz nowy świat niezmiernie ciekawym.

Zdrowe drugie śniadanie

Wczoraj miałam okazję pomagać w szkole mojego syna przy organizacji "gesunden Pausenfrühstück" czyli drugiego śniadania dla dzieci...